Domowe obowiązki Lary Croft - czyli dzień jak codzień. A co się wydażyło następnego dnia Wieczorem?
Część 1


Obudziłam się rankiem słysząc głośne ujadanie mojego psa Azora, jeszcze w głowie kołatały się resztki wspaniałego snu o przygodach, które mnie czekają w najbliższym czasie. A tu? - O zgrozo? Już trzeba wsssssstawać. (Z natury kocham przygodę i raczej nigdy nie migam się od obowiązków - (Przyznam wam się w tajemnicy NO CZASEM!) ale któż z nas nie ma drobnego lenia, gdy trzeba wstawać? No dobra! Koniec dywagacji!


 

Szybko ubrałam się i postanowiłam pościelić moje osobiste łoże.(Uffff - a może by się jeszcze, chociaż tak na chwileczkę, wśliznąć pod kołderkę?) NIE!!! - Jak robota, to robota! Czeka mnie dzisiaj sporo zajęć i obowiązków...


 

Postanowiłam odnaleźć mojego służącego Jana, oczywiście jak zwykle urzędował w kuchni nie wypuszczając z rąk swojej nieodłącznej tacy. Może byś tak zrobił mi jakieś śniadanie! - (stwierdziłam stanowczo)....


 

Nie czekając aż Jan upora się ze śniadaniem postanowiłam zająć się moimi obowiązkami których czekało mnie co niemiara. Na początek należało wyprowadzić Azora który już od rana niecierpliwie plątał się pod nogami. (Tak sobie myślę) - może by go tak nauczyć w wolnej chwili korzystania z domowej toalety, było by o jeden obowiązek mniej, hi.. hi..


 

(Wpadłam na pewien pomysł) - po co Azor ma ćwiczyć przysłowiowego "kangura" i stawiać swoje klocki na domowych klombach i trawnikach nad których pielęgnacją tak pieczołowicie pracuje Jan. Postanowiłam Azora wyprowadzić przed bramę na grunt neutralny, niech tam użyźnia leśne ścieżki....


 

Oczywiście Azor zamiast zrobić szybko co do niego należy, zabrał się za napastowanie kota sąsiadów, przez którego już nie raz miałam kłopoty, Mój Azor żyć mu nie daje. (Tak sobie myślę po cichu) - trza będzie ubić to kocisko, co by w drogę nie wchodziło. Czas pędził do przodu a mnie czekało jeszcze tyle zajęć. AZOR!!! GAŁGANIE JEDEN ZOSTAWISZ TY TEGO KOTA! -(wrzasnęłam wkurzona) - CZY MAM CI PRZYWALIĆ ZE DWIE SMYCZE !!! - (chyba posłuchał?).....


 

Pogoniłam Azora do domu i wruciwszy spowrotem do zajęć, postanowiłam nakarmić moje kochane rybki, które przywiozłam sobie z jednej z moich wypraw na północnym pacyfiku. Wpuściłam je do ogrodowej fontanny. (Myślę że to był leprzy pomysł niż do domowego basenu?) Musiałam karmić je sama, ponieważ któregoś dnia jak Jan próbował to zrobić, odgryzły mu palec u ręki i trza było z tym gonić do miejscowego (weterynarza) - no, lekarza hi... hi...


 

Z rybkami uporałam się szybko. Trza było jeszcze dać papu Maciusiowi. (A nie mówiłam wam ? - ja też mam kicię) dostałam go od zaprzyjaźnionego dyrektora zoo w Indiach. (Może by go tak napuścić na kota sąsiadów?) hi... hi... hi...


 

(Chodź Maciuś, kici, kici, kici), mam dla ciebie udko krówki, no chodź do pani, nie cykoruj, - (zawołałam przymilnie na swojego pupilka). Chyba będę musiała zmontować ci jakąś klatkę co byś nie biegał mi luzem po podwórku, bo jak kiedy nie zdążę rano na czas ze śniadankiem, to będę musiała sobie szukać nowego służącego hi.. hi... I tak z rana Jan przez ciebie boi się wychylić nosa poza drzwi, a ja nie mam zamiaru sama robić wszystkiego, - pielęgnować klombów i podlewać trawniki. Także, koniec tej samowolki.


 

Nareszcie - uporałam się z całym moim zwierzyńcem. Należało jeszcze sprawdzić co tam w domu słychać, uzupełnić zapasy spiżarni, ponieważ Maciuś definitywnie obrzerał całą rodzine z domowych zapasów. Jana również trza będzie skontrolować co porabiał przez ten czas kiedy ja karmiłam zwierzęta. - (Muszę wam powiedzieć że ostatnio strasznie zdziecinniał na stare lata, i miewa czasami głupie pomysły), nie raz mam go serdecznie dosyć...


 

Jana oczywiście gdzieś wcięło. Ciekawa jestem czy zrobił to cholerne śniadanie? A zresztą - i tak nie wiem czy będę miała czas je zjeść? Postanowiłam sama wszystko sprawdzić i oszacować...


 

Zapasy przedstawiały się nie najgożej, chociaż Maciuś przez ostatnie dwa dni opchnął cztery udka pokaźnych rozmiarów, chwilowo można było sobie darować z uzupełnieniem spiżarki. Już miałam wychodzić, - ale coś mnie tchnęło i spojrzałam pod nogi, - oczom moim ukazał się niesamowity widok ??? Ktoś porozlewał na podłodze farbę, którą tak skrzętnie przygotowałam sobie do pomalowania bramy dziedzińca. Ja tego nie zrobiłam, więc kto???


 

CHODŹ NO TUTAJ ! - (Powoli wzbierała we mnie złość) - coś się tak przyczaił? chciałam ci tylko coś pokazać, - mam parę pytań do ciebie...


 

Możesz mi powiedzieć czyja to robota?! i co za kretyn porozlewał tu tą farbę i pomazał ściany? COŚ TAK STANĄŁ, JAK BYŚ W PORTKI ZROBIŁ? (Wkużyłam się nie na żarty) PAMIĘTAJ !!! - Ostatni raz oglądałeś ZORRO w telewizji. Ma tu być posprzątane do czysta! Na krok się z tąd nie ruszysz puki nie będzie tu pożądku...


 

Postanowiłam być konsekwentna zamykając go w chłodni. Może to trochę ochłodzi te jego durne pomysły. Podstawowe obowiązki miałam już za sobą - żeby ochłonąć od tego wszystkiego, postanowiłam trochę zająć się sobą...



=> Designed by Chris45

 stat4u